Szok. ZUS nie przyznał jej renty

2017-09-11 08:00:00(ost. akt: 2017-09-11 09:58:20)

Autor zdjęcia: Aleksandra Jakimczuk

Wioleta Milewska z Braniewa straciła zdrowie walcząc o życie matki i swoje. Ojciec zabił jej matkę, a ją ranił. ZUS odmówił dziewczynie przyznania renty, bo uznał, że...wzięła udział w awanturze domowej.
Przez lata życie Wiolety przypominało koszmar. Ojciec 21-latki czuł się bezkarny. Zamienił życie swojej rodziny w koszmar. Zgotował im piekło na ziemi.

Mężczyzna był bardzo agresywny wobec wszystkich domowników, ale najbardziej wobec mamy dziewczyny. Bił ją i gwałcił, znęcał się fizycznie i psychicznie. Wielokrotnie groził, że ją zabije. Wszyscy się go bali. A nikt nie chciał pomóc rodzinie, bo mężczyzna groził im za to śmiercią. Żeby mieć święty spokój, wiele osób przestało reagować na kłótnie i agresję.

W końcu — jak zresztą można się było tego spodziewać — doszło do tragedii. 19 lipca 2015 r. ojciec dziewczyny zabił matkę, a córce, która jej broniła, zadał cios nożem w plecy. Ostrze sięgnęło rdzenia kręgowego. W efekcie doszło do prawie całkowitego porażenia młodej kobiety od pasa w dół. Sparaliżowana 20-latka z dnia na dzień została właściwie bez środków do życia. Każdego dnia walczyła o przetrwanie.

W listopadzie ubiegłego roku opisaliśmy historię Wiolety. Jej los wstrząsnął i poruszył tysiące ludzi. Po naszej publikacji pomoc zaczęła napływać z całej Polski.

Od tego czasu w życiu Wiolety dużo się zmieniło. Dziewczyna wyprowadziła się z domu, w którym doszło do tragedii. Gmina Braniewo dała jej mieszkanie. W remoncie oraz urządzeniu go pomogło sporo osób. Dziewczyna uczestniczyła też w turnusie rehabilitacyjnym, który ufundował jej darczyńca Szlachetnej Paczki. Jednak tęsknota za mamą i myśli, że można było zrobić więcej, żeby ją uratować, nie pozwalają jej żyć tak, jak przed tą tragedią.

— Uczę się żyć na nowo — mówi Wioleta. — Ból neuropatyczny bywa nie do zniesienia. Biorę ogromne ilości leków, które powodują, że jestem śpiąca i osłabiona. Przez to nawet najprostsze czynności sprawiają mi trudność — opowiada. — Miewam gorsze dni, bo wiem, że nie daję sobie rady jak wtedy, gdy byłam zdrowa i miałam przy sobie mamę. Strasznie mi jej brakuje. Bardzo za nią tęsknie. Może gdybym zachowała się inaczej, to mama byłaby teraz ze mną?
W pierwszej połowie tego roku razem z gorszym samopoczuciem pojawiły się też problemy ze zdrowiem.

— Ból i smutek powodowały, że nie chciałam wychodzić z domu — mówi 21-latka. — Jednak najbliżsi oraz wszyscy, którzy mi pomagają, dają mi w trudnych chwilach nadzieję i siłę do walki. Obcy ludzie dzielą się ze mną życzliwością. Przysyłają mi listy, w których opisują podobne do moich przeżycia. Choć sami mają niewiele, dzielą się ze mną tym, co mają. To wiele dla mnie znaczy.

A ludzie dobrej woli nie ustają w walce o zdrowie Wioletty. 4 lutego w Hotelu Warmia w Braniewie odbył się I Charytatywny Bal pod patronatem burmistrza Braniewa. Dochód z imprezy został przekazany na leczenie i rehabilitację 21-latki. Niespełna miesiąc później bohaterska postawy dziewczyny znów została doceniona. W marcu została nominowana do nagrody im. Jana Rodowicza „Anody”, w kategorii wyjątkowy czyn. I choć jej nie zdobyła, to już sama nominacja sprawiała jej ogromną radość.

— Gdy dostałam list byłam w szoku — wspomina Wioleta. — Nie mogłam uwierzyć, że to prawda. Byłam bardzo podekscytowana, że znalazłam się w gronie ludzi z takimi zasługami. Dowiedziałam się, że do konkursu zgłosił mnie sam potomek „Anody” po tym, jak zobaczył mnie w telewizji. To wielki zaszczyt, że wybrał mnie osobiście. Byłam niezwykle szczęśliwa, choć nie wierzyłam w wygraną. Ale nie zwycięstwo było najważniejsze. Zaszczytem było dla mnie to, że postawiono mnie w jednym rzędzie z tak wspaniałymi ludźmi. Ta nominacja bardzo podniosła mnie na duchu, dała nadzieję, że po złych chwilach, przychodzą dobre. Przywróciła siłę do dalszej walki.

W marcu w Sądzie Okręgowym w Elblągu ruszył proces 61-letniego ojca dziewczyny. Podczas pierwszej rozprawy, która toczy się za zamkniętymi drzwiami, wyjaśnienia składali Jan M. oraz jego córka. Wyrok zapadł 12 kwietnia. Elbląski sąd skazał go na dożywocie oraz obowiązek zapłaty 100 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz pokrzywdzonej córki.

Jan M. odwołał się od tego wyroku. W jego ocenie kara jest zbyt surowa. Sąd Apelacyjny w Gdańsku utrzymał jednak wyrok w mocy. Jan M. resztę życia spędzi za kratami.

— Byłam w elbląskim sądzie — wspomina Wioleta. — Tam spotkałam się z ojcem. Powiedział mi jedynie: „Dzień dobry”. Później cały czas patrzył na mnie z nienawiścią. Poprosiłam, żeby go wyprowadzono, gdy będę zeznawać. Bałam się go, choć wiedziałam, że nie może mi nic zrobić. Ojciec tłumaczył w sądzie, że to nie jego wina. Kłamał, że chciał pomóc mamie. Mówił, że nas kochał, że był dobrym mężem i ojcem. Stwierdził, że to my kłamiemy, za co spotka nas kara. Powiedział, że same się o to prosiłyśmy, bo takie sprawy załatwia się w domu, a nie wzywa policję i zakłada Niebieską Kartę. Zwalał winę na wszystkich, tylko nie na siebie. Do Gdańska nie pojechałam, bo nie mogłam na niego patrzeć. On chciał odwołać się od wyroku, bo zasądzona kara była zbyt surowa. To, co takiego musiałby jeszcze nam zrobić, żeby była odpowiednia? Mamę zabił, ja dwa razy byłam w stanie krytycznym. Przez 30 lat znęcał się nad nami. Zamykał mnie w piwnicy, żebym mu nie przeszkadzała, gdy katował mamę. Teraz wreszcie trafił do więzienia. Próbuję wymazać ojca z pamięci. Boję się go. On chciał mnie zabić za to, że zadzwoniłam na policję. Teraz, gdy przeze mnie siedzi w więzieniu, sensem jego życia jest zemsta.

Po tragicznych wydarzeniach z 2015 roku Wioleta ma uszkodzony rdzeń kręgowy w 70 procentach. Porusza się na wózku inwalidzkim. Po wypadku jej jedynym dochodem był zasiłek stały i dochód pielęgnacyjny z Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. W sumie około 600 zł. Nie starczało jej nawet na zakup leków. Nie mówiąc o rehabilitacji.

Mimo to ZUS początkowo nie przyznał jej renty za to, że straciła zdrowie w szczególnych okolicznościach, ratując drugiego człowieka. Tłumaczył wtedy, że: „zdarzeniami takimi między innymi są: ratowanie mieszkańców płonącego domu w czasie pożaru, jak również ratowanie ludzi w czasie pożaru. Z przedłożonego w sprawie materiału wynika, że 19.07.2015 r. doznała Pani obrażeń w wyniku awantury między domownikami. W związku z tym, że udział w awanturze między domownikami nie spełnia przesłanek wynikających z ustawy, brak podstaw do uznania zaistniałego zdarzenia jako wypadek powstały w szczególnych okolicznościach”.

Wioleta odwołała się od tej decyzji do sądu, bo... — Moje wszystkie prośby i pisma do ZUS nic nie dawały — wspomina dziewczyna. — Decyzję tłumaczono tym, że nie jestem pracownikiem służb mundurowych. Odwołałam się do sądu.
Ten przychylił się do stanowiska 21-latki i... — ...uznał, że ludzkie życie jest najważniejsze, więc nie ma znaczenia czy ratowałam je z pożaru, powodzi czy awantury domowej — opowiada Wioleta. — Przyznano mi rentę specjalną w wysokości 1200 zł brutto do 2019 roku. ZUS chce, żebym stawiła się jeszcze na dodatkowe badania. U jednego z lekarzy już byłam, na termin drugiej wizyty wciąż czekam.

Wioleta obecnie na leki wydaje około 400 zł miesięcznie.
— Dziennie zażywam ok. 25 tabletek.: 10 rano, 10 wieczorem i 5-10 w ciągu dnia — wylicza. —To norma. Gdy bardzo mnie boli, muszę sobie jeszcze robić zastrzyki.

Aleksandra Jakimczuk
a.jakimczuk@gazetaolsztynska.pl





Komentarze (43) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Ja #2325014 | 88.156.*.* 11 wrz 2017 08:08

    Zus- sztywny jak pal. Czlowiek zrypany zyciem, to jeszcze dalej zmuszaja chodzic prosic walczyc o cos, co sie nalezy jak psu buda.

    Ocena komentarza: warty uwagi (13) odpowiedz na ten komentarz

  2. Szok #2325027 | 83.9.*.* 11 wrz 2017 08:18

    jestem po przeszczepach 2 organów i przyjmuję imunosupresję w postaci 4 leków rano i 3 wieczorem, od ponad 20 lat i staram się żyć nie płacząc, wręcz przeciwnie, żyje za trzech. Wszędzie w tym kraju tylko akcje litości. Trzeba żyć i nie patrzeć w przeszłość, bo może zemdlić.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-6) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Inwalida #2325029 | 89.228.*.* 11 wrz 2017 08:25

      To jest ta nowa zmiana: dla Rydzyka,miesięcznice,reklamy pisowskie itp.to pieniądze są a dla potrzebujących to Naród sam musi zebrać.Wstyd.

      Ocena komentarza: warty uwagi (19) odpowiedz na ten komentarz

    2. wiertarka44 #2325033 | 80.52.*.* 11 wrz 2017 08:39

      Wstyd ZUS-ie, to zbyt słabe słowa!!!! Wszyscy wiedzą, że wasi lekarze orzecznicy wymyślają cuda!!! Hańba!!!

      Ocena komentarza: warty uwagi (26) odpowiedz na ten komentarz

    3. Czarek42 #2325045 | 77.252.*.* 11 wrz 2017 08:47

      Utrzymanie jednego więźnia kosztuje 3150 zł miesięcznie. Państwo chce dziewczynie zabrać 1200 renty, a kanalię, zapewne dożywotnio, będzie utrzymywać? Gdzie tu logika...

      Ocena komentarza: warty uwagi (37) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      Pokaż wszystkie komentarze (43)
      2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5