Przez lata katował zwierzęta. Usłyszy wyrok w listopadzie?

2017-11-15 10:00:00(ost. akt: 2017-11-15 11:51:59)
BRANIEWO/// Stefan D. z Cielętnika nie usłyszał we wtorek (14.11) wyroku za znęcanie nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. W związku ze zmianą kwalifikacji prawnej czynu, sąd dał oskarżonemu czas do 28 listopada na przygotowanie obrony.
— Rozprawa została przerwana i przeniesiona na kolejny termin. Nie jesteśmy z tego powodu szczęśliwi. Zależało nam na tym, aby postępowanie zakończyło się jak najszybciej — mówi Michał Gostkowski, pełnomocnik OTOZ Animals. — Sąd zadecydował, że prawo do obrony oskarżonego wymaga udzielenia mu przerwy, aby ten mógł się jeszcze zastanowić nad zmienioną kwalifikacją jednego z zarzutów. Ten zarzut dotyczy nakłaniania lekarza weterynarii do poświadczenia nieprawdy w dokumencie urzędowym. Wcześniej ten zarzut był kwalifikowany jako nakłanianie po prostu osoby do poświadczenia nieprawdy w dokumencie. Sędzia zwrócił uwagę w toku rozprawy na to, że należałoby traktować lekarza weterynarii w zakresie swoich obowiązków jako osobę pełniącą funkcję publiczną. To powoduje zaostrzenie odpowiedzialności karnej. W poprzednim przypadku groziła mu kara do lat 3 więzienia, a obecnie do lat 5. Czyn się jednak nie zmienił. W naszej ocenie to co robi oskarżony, czyli wnoszenie, aby rozprawę odroczyć to działanie zmierzające do tego, by postępowanie jeszcze bardziej przedłużyć — dodaje Gostkowski.

Za znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem Stefanowi D. grożą 2 lata więzienia.

— W związku z tym, że przestępstwa miały miejsce przed rokiem 2012, gdy obowiązywała ustawa o ochronie zwierząt w dawnym jej brzemieniu, to najwyższy wymiar kary jaki grozi za popełnienie tego czynu, to dwa lata więzienia i o taką karę wnioskuje prokurator i my. Gdyby działo się to dziś to kara za znęcenia nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem zagrożona jest karą więzienia do lat 3 — dodaje Gostkowski.

Znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem oraz nakłanianie do poświadczenie nieprawdy to nie jedyne zarzuty postawione Stefanowi D. Mężczyźnie zarzuca się także: posiadania amunicji, nieprawidłową utylizację, kradzież, podrabianie dokumentów i przywłaszczenie. Przed 2013 rokiem mężczyzna był także karany za znęcanie nad zwierzętami.

Stefan D. nie chciał odpowiadać na pytania dziennikarzy. Podczas wtorkowej rozprawy oskarżony zgłosił sprzeciw co do udziału w niej mediów.

Przypomnijmy. O sprawie okrutnego „hodowcy” zwierząt pisaliśmy m.in. we wrześniu 2014 roku. To właśnie wtedy rozpoczął się proces Stefana D., gospodarza z Cielętnika w gminie Braniewo, który został oskarżony o znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem.
Gospodarstwo, które prowadził, inspektorzy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami nazywają farmą grozy. Tragedia zwierząt rozgrywała się tam nieprzerwanie przez wiele lat!
Po raz pierwszy martwe zwierzęta w tym „gospodarstwie” znaleziono w 2007 roku. Były to świnie, konie i zagłodzone krowy. Od tego momentu rozpoczęła się walka o to, żeby winowajca został ukarany.

— Od grudnia 2009 roku, czyli od powstania braniewskiego Inspektoratu OTOZ Animals, przeprowadzaliśmy w Cielętniku wiele interwencji, zgłaszaliśmy organom ścigania — mówi Monika Hyńko. — W 2012 roku OTOZ Animals zgodnie z decyzja wójta gminy Braniewo odebrało Stefanowi D. zagłodzoną klacz. Klacz z bardzo masywnym uszkodzeniem tkanek mięśniowych, nerek, z pogarszającymi się parametrami życiowymi — wylicza Hyńko.
Niestety, klacz nie przeżyła, podobnie jak dziesiątki innych zwierząt z tej farmy. Z kolei po pierwszej interwencji animalsów sąd w Elblągu skazał Stefana D. na karę zaledwie 2,5 tys. zł grzywny. Nie pomogło, a „gospodarz” nadal głodził i katował zwierzęta. To był dopiero początek wieloletnich działań. Policja oraz prokurator zostali powiadomieni o znęcaniu się ze szczególnym okrucieństwie nad zwierzętami przez Stefana D.

Jednak do najpoważniejszej interwencji OTOZ Animals doszło 3 kwietnia 2013 roku. Wtedy animalsi razem z policją odebrali zwyrodnialcowi 33 konie, siedem krów i trzy psy. Niektóre konie miały otwarte rany, a krowy brodziły w grubej warstwie własnych odchodów. Dwie były w stanie krytycznym. Jedna miała złamaną miednicę i bezradnie czołgała się po ziemi. Jak wykazały kontrole, psy w gospodarstwie karmione były śrutą i padłymi zwierzętami. Interwencja trwała 12 godzin.

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

Komentarze (11) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Franek kimono #2374856 | 37.47.*.* 15 lis 2017 13:06

    Na łańcuch go,o chlebie i wodzie raz dziennie ....

    Ocena komentarza: warty uwagi (10) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. fred #2374962 | 151.248.*.* 15 lis 2017 16:00

      Dlaczego usuwacie komentarze nie warto pisać

      Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

    2. GREGOR #2374958 | 151.248.*.* 15 lis 2017 15:58

      To jest na pewno przesiedleniec u nich to normalne trzeba ich kontrolować i zabierać

      Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

    3. Qwerty #2381511 | 89.206.*.* 23 lis 2017 22:59

      Jeżeli nie zostanie mu zasądzony wysoki wyrok to znaczy że ma układy.

      odpowiedz na ten komentarz

    4. XXX #2375733 | 31.0.*.* 16 lis 2017 15:55

      Alicja Wisla i tyle w temacie. zamknac gnoja, w kryminale zrobia mu ladna jazde

      odpowiedz na ten komentarz

    Pokaż wszystkie komentarze (11)
    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5