Autystyczny syn zmienił jej życie

2019-06-16 10:34:13(ost. akt: 2019-06-16 13:11:19)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Matka, która dla swoich dzieci jest w stanie zrobić wszystko. Matka, która walczy o sprawność i szczęście swojego chorego syna. Matka, która przełamuje stereotypy. Kobieta, która w każdej wolnej chwili poświęca się swojej pasji, żeby chociaż chwilę odpocząć.
Emilia Matuszewska mieszka w Zagajach w powiecie braniewskim. Ma trójkę dzieci: 20-letniego Adriana, 16-letnią Darię i 3-letniego Alana.To kobieta niezwykła, skromna, ale bardzo ciepła i odważna. Ma w sobie wiele wewnętrznej siły, by przezwyciężać problemy. Ma też swoją pasję, która pozwala jej oderwać się od zmartwień i kłopotów. To jej odskocznia od trudnej codzienności...

— Życie mnie nigdy nie rozpieszczało — opowiada pani Emilia. — W moim rodzinnym domu królował alkohol. Z siostrą musiałyśmy sobie same dawać radę. Po skończonej szkole podstawowej zaczęłam uczyć się w technikum. Niestety dzieci wyśmiewały się ze mnie, że jestem biedna, że nie stać mnie na wiele rzeczy, które one miały. Było mi przykro, wstydziłam się biedy i zrezygnowałam ze szkoły.

Pani Emilia poszła do pracy, poznała pierwszego męża i urodziła dwójkę dzieci. W małżeństwie nie układało się dobrze... Nie chce jednak wspominać tamtych lat. Było trudno, ale chciała, żeby dzieci miały normalny dom, więc odeszła z nimi od męża. Rozwiodła się. Aby zapewnić dzieciom godne życie, kobieta bardzo dużo pracowała. Po kilku latach poznała swojego drugiego męża. Pobrali się i na świecie pojawiło się najmłodsze dziecko — Alan.

— Myślałam, że w końcu i do mnie uśmiechnęło się słońce — wspomina. — Kupiliśmy mieszkanie i przeprowadziliśmy się na swoje. Ale jak to w życiu bywa, nigdy nie może być zbyt dobrze... Okazało się, że nasz synek ma autyzm. Początkowo Alanek rozwijał się bardzo dobrze, był wspaniałym dzieckiem, zaczął chodzić w wieku 9 miesięcy, mówił... Niestety w wieku dwóch lat przestał jeść i nie mówił, zaczął wszystkiego się bać. Jeździliśmy po różnych lekarzach, jeden potraktował nas jak patologię. Było mi strasznie przykro, zaczęliśmy jeździć i szukać pomocy. W końcu padła diagnoza: autyzm. W takiej chwili człowiek nie wie co ma zrobić i co powiedzieć. Trudno się z tym pogodzić. Byliśmy jednak pewni, że musimy walczyć o sprawność i szczęście naszego dziecka.

Życie całej rodziny zmieniło się, szczególnie dla pani Emilii. Kobieta cały czas zajmuje synem, jeździ z nim na rehabilitację i do lekarzy. Mąż i dzieci wspierają ją po powrocie do domu. Alan cały czas uczy się funkcjonować w relacjach z innymi ludźmi, trudno mu zaakceptować nagłe zmiany. Jego mama zwraca uwagę, że osób z autyzmem nie powinno się postrzegać przez pryzmat niedomagań, ale poprzez zainteresowania i pasje, które pomagają im w nawiązaniu nici porozumienia ze światem. Pani Emilia podjęła walkę ze stereotypowym patrzeniem na autystów, jako na osoby żyjące z dala innych, odizolowane od społeczeństwa.

— Chciałabym, żeby to się zmieniło. Nie tylko dla naszego synka, ale także dla innych osób zmagających się z tą chorobą — tłumczy pani Emilia. — Są ludzie, którzy nas akceptują, wspierają, ale są też osoby, które izolują się od nas. A przecież autyzm nie jest chorobą zakaźną!

Negatywne reakcje otoczenia wynikają z niewiedzy i braku zrozumienia dla sposobu postrzegania rzeczywistości przez autystów, przez co mylnie rozumie się ich zachowania. Jak opowiada pani Emilia, zdarza się, że ludzie zwracają jej uwagę na „nieodpowiednie” zachowanie dziecka bądź zniesmaczeni kręcą głową. Chociaż takie przypadki nie zdarzają się zbyt często, to jednak zawsze sprawiają ból rodzicom.

— Zdarza się, że inni rodzice dziwnie patrzą na moje dziecko, zwracają uwagę, że źle się zachowuje. To bardzo przykre — mówi. — Kiedyś weszliśmy do sklepu i mały zaczął krzyczeć, a jakaś kobieta od razu do mnie powiedziała: „Czego ten dzieciak tak się drze?”. Odpowiedziałam jej spokojnie: „Przepraszam, mamy autyzm”. Brakuje tolerancji. Takie dzieci tego nie rozumieją, spotykają się z krytyką a później bardzo to przeżywają. Zdarza się, że Alan potem płacze lub krzyczy.

Pani Emilia w wolnych chwilach, choć jest ich niewiele, poświęca się swojej pasji. Talent odkryła w sobie w czasie kiedy wykryto chorobę synka. Kiedy chłopiec zasypia, ona siada przy stole i wyczarowuje piękne ozdoby i przedmioty. Okazuje się, że ze zwykłej gazety można stworzyć cuda! Wystarczy kartka, żeby wyczarować niezwykły kształt. Pani Emilia pięknie ozdabia szklane kieliszki, pucharki i wazony, plecie z papierowej wikliny zwierzątka, serca i wiele innych ozdób, z materiałów powstają kolorowe kwiaty. Nawet ziarnka kawy sią przydają. Spod jej magicznych rąk wychodzą niepowtarzalne rzeczy.

— To taka moja odskocznia, chwila zapomnienia o szarej rzeczywistości — zdradza pani Emilia. — Początki nie były łatwe, ale wiele technik podpatrzyłam w internecie. Kiedyś robiłam na drutach i szydełkowałam, teraz wolę papierową wiklinę, decoupage czy prace ze wstążek. Przy tych robótkach się wyciszam. Mój mąż mówi, że w każdej z prac jest więcej moich łez niż lakieru. Rękodzieło pozwala nauczyć pokory i ogromnej cierpliwości, uświadamia, że każdy z nas przy odrobinie chęci jest w stanie wyczarować coś z niczego.

— Każda z moich prac jest wykonana z największą starannością — zapewnia. — Wkładam w nią mnóstwo pracy i serca. I każda jest niepowtarzalna. Mam wiele pomysłów, chciałabym się jeszcze sporo nauczyć, spróbować nowych technik. Cieszę się, że moje prace pomagają też chorym osobom. Przekazuję swoje wyroby fundacjom. Uważam, że trzeba innym pomagać. Miło mi też, jak widzę, że na widok moich wyrobów ludzie się uśmiechają. Warto mieć taką pasję, bo radość z każdego dzieła oraz możliwość wręczenia go bliskiej osobie daje nieocenioną satysfakcję, dumę oraz radość. Moja pasja wiąże się z różnych tragedii życiowych — podkreśla.

I dodaje: — Marzę aby ludzie byli bardziej życzliwi dla osób chorych i ich opiekunów, żeby dostęp do rehabilitacji był łatwiejszy i żeby moje dzieci były szczęśliwe. Dziękuję Bogu za każdą chwilę i siłę do walki. Moje szczęście trochę kuleje, ale nie wyobrażam sobie życia bez swoich dzieci i swojej pasji.

Joanna Karzyńska

Komentarze (9) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. xxx #2748787 | 83.9.*.* 17 cze 2019 22:24

    Prawda jest taka żeby nie szczepiła dziecka było by zdrowe i to jest wszytko w tej sprwaie pomoc można uzxskac tylko u chuberta czewrniaka jest to lekarz powodzienie rodzice

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-5) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

    1. kobiety, opanujcie się #2748460 | 193.243.*.* 17 cze 2019 10:56

      Kobiety nie są już ofiarami, stają się „cwaniarami” i tylko innym kobietom mogą za to podziękować. http://turalinski.pl/blog-kazimierza-tur alinskiego/81-prawo-i-przestepczosc/309- gwalt-kobiety-kobietom-zgotowaly-ten-los ?fbclid=IwAR0ZeWR5EmdKR46d9rl2axUsgib_Zv ZT-h2G2s8Q76biwrgmYJI4OGng0DY

      Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

    2. ela #2748376 | 79.184.*.* 17 cze 2019 08:35

      Dużo sił dla Państwa w walce o jak najlepsze funkcjonowanie synka. Jesteście cudowni, Wasz synek ma szczęście, że ma taką Rodzinę.

      Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

    3. Socjolog #2748371 | 193.243.*.* 17 cze 2019 08:24

      No właśnie, coraz częstsza sytuacja: jak dzieci zdrowe to kobieta "odchodzi" z dziećmi od ich ojca, bo "w małżeństwie nie układało się dobrze". Ponad potrzeby dzieci stawia potrzeby swoje. Przykre, ale coraz powszechniejsze.

      odpowiedz na ten komentarz

    4. Córka lekarzy: Nie szczepię dzieci #2748260 | 83.9.*.* 16 cze 2019 20:52

      Karina Bielawska z Żywca, córka lekarzy, mama dwójki dzieci zrezygnowała ze szczepień. Dlaczego? - Moi rodzice są lekarzami. W latach 70-tych widzieli bardzo wiele poszczepiennych powikłań. Doszli do wniosku, że pewne choroby lepiej przechorować niż im zapobiegać poprzez szczepionki, bo to zbyt ryzykowne. Nie zaszczepili nas, bo obawiali się, że możemy zostać trwale uszkodzeni - mówi.

      Ocena komentarza: poniżej poziomu (-3) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (3)

      Pokaż wszystkie komentarze (9)
      2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5