Przez lata mąż był moim katem...

2019-12-07 16:00:00(ost. akt: 2019-12-06 22:29:39)
Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Przez ponad 30 lat była ofiarą przemocy. Mąż zgotował jej piekło. Żyła w pięknej złotej klatce, w której musiała znosić upokorzenia, wyzwiska i bicie. Pani Irena cierpiała, ale wstydziła się powiedzieć komukolwiek, co tak naprawdę dzieje się w jej domu.
— Przemoc dotyka nie tylko ludzi biednych, z patologicznych rodzin... Zdarza się też w domach, które z pozoru są idealne — mówi pani Irena z Braniewa. — Przez wiele lat znosiłam upokorzenia, bicie, wyzwiska. Nie umiałam przeciwstawić się mężowi. On, człowiek na stanowisku, szanowany przez pracowników, sąsiadów... Ten wykształcony człowiek miałby być katem? Kto mi by uwierzył? Bałam się odejść od niego, bo myślałam, że dzieci będą miały mi za złe. Dziś wiem, że popełniłam błąd tkwiąc w tym chorym związku. Skrzywdziłam dzieci, ale i siebie... Mam 53 lata i bagaż ponad 30 lat życia w koszmarze.

Pani Irena jest matką dwóch dorosłych synów. Dwa lata temu postanowiła odejść od męża, który przez lata znęcał się psychicznie i fizycznie nad nią. Kobieta pracuje jako pomoc księgowej. Drobna, elegancka kobieta o smutnych oczach. To właśnie one przykuwają największą uwagę...

—- Wszystko zaczęło się tak pięknie, jak w bajce. Były romantyczne spotkania, kwiaty bez szczególnej okazji, miłość, a potem ślub i duże wesele — wspomina. — Pierwsze miesiące były cudowne, ale dość szybko okazało się, że mój mąż nie liczy się z moim zdaniem, że wszystko musi być tak, jak on chce. Nie było dnia, żeby nie zwrócił mi uwagi, że robię coś nie po jego myśli. Zabronił spotykać mi się z koleżankami, bo mówił, że są głupie. Tylko jego rodzina i znajomi mogli pojawiać się w naszym domu. On siedział z nimi przy stole, a ja tylko serwowałam jedzenie i zmieniałam zastawę. Potrafił śmiać się do nich, że "żonę trzeba sobie wychować". Początkowo próbowałam protestować, ale jak raz czy dwa dostałam w głowę, przestałam reagować.

Pani Irena cały czas pracowała. Kiedy na świecie pojawili się synowie, myślała, że jej relacje z mężem się poprawią. Niestety zamiast lepiej było już tylko gorzej. Mężowi przeszkadzał płacz dzieci, porozrzucane zabawki. Coraz częściej kobieta "obrywała" za bałagan, za brak obiadu z dwóch dań. Każdy pretekst był dobry. Mąż nie przebierał też w słowach.

— Bił najczęściej tak, żeby nie było śladów. Czasem zdarzało się, że podbił mi oko, ale wtedy śmiał się do znajomych, że jestem taka niezdara i spadłam ze schodów lub otwierałam szafkę i uderzyłam się drzwiczkami — opowiada. — Nigdy nikomu nie opowiedziałam o tym, co dzieje się w naszym domu. Bałam się i wstydziłam. Koleżanki z pracy zazdrościły mi, że pobudowaliśmy dom, że kupiliśmy dobre auto... Mnie to nie cieszyło, ale nie umiałam przełamać się i powiedzieć, że dzieje mi się krzywda. Nasi synowie zaraz po szkole średniej wyjechali na studia i rzadko odwiedzali nas. Maż nigdy nie uderzył żadnego z nich, ale wiele razy byli świadkami awantur, jakie mi robił. Pamiętam, że kiedyś młodszy syn rozpłakał się podczas naszej kłótni. Mąż wyzwał go od mięczaków i kazał wyjść z pokoju. Dziś kiedy myślę o tych sytuacjach, jestem przekonana, że dzieciom było trudno słuchać tego wszystkiego. Żyliśmy w pięknym domu, ale brakowało w nim miłości i zrozumienia. Tłumaczyłam chłopcom, kiedy byli mali, że tata krzyczy, bo miał trudny dzień w pracy. Później mijaliśmy się bez słów.

Kiedy synowie pani Ireny usamodzielnili się, kobieta coraz częściej myślała o rozwodzie. Postanowiła powiedzieć o tym mężowi. Mężczyzna wpadł w furię i dotkliwie ją pobił. Wtedy po raz pierwszy odważyła się i zadzwoniła po policję.

— Zrozumiałam, że muszę odejść, bo nic mnie z tym człowiekiem nie łączy — mówi. — Założono mężowi niebieską kartę. W szpitalu zrobiono mi obdukcję. Postanowiłam się wyprowadzić. Znalazłam stancję i już po dwóch dniach mieszkałam w wynajętym mieszkaniu. Zamykając drzwi domu, pomyślałam tylko, że spędziłam tu 30 lat, do których nie chcę wracać nawet pamięcią. Kiedy już rozpakowałam się na stancji, zadzwoniłam do synówi i powiedziałam im, że odeszłam od ich ojca... Obaj powiedzieli mi tylko, że w końcu podjęłam słuszną decyzję. Dziś żyję skromnie, ale jestem szczęśliwa. Odwiedzają mnie moje dzieci, a już za kilka miesięcy zostanę babcią. Staram się nie wracać do bolesnych wspomnień. Dziś gdy wychodzę na spacer czy na kawę ze znajomymi, czuję, że jestem wolna i nie pozwolę już się skrzywdzić. Każdej kobiecie radzę, by nie tkwiła w związku, w którym przemoc staje się codziennością. To nie jest życie. Nie pozwólmy się krzywdzić, nie oszukujmy się, że będzie lepiej. Moi synowie mówią i, że teraz mają prawdziwą mamę. Nie odwiedzają ojca, twierdzą, że przez to, co robił, zniszczył naszą rodzinę, ich dzieciństwo. Kiedy siadamy w niedzielę razem do obiadu, jestem szczęśliwa, bo wiedzę w ich oczach radość i miłość. Chcę wykorzystać teraz każdy dzień, by zacząć żyć na nowo, w pełni. Tylko czasami śnią mi się sceny z "poprzedniego życia". Żałuję, że tak długo nie potrafiłam podjąć decyzji o odejściu od męża...

Joanna Karzyńska


Komentarze (10) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. merc #2831521 | 88.156.*.* 7 gru 2019 16:22

    Koleżanki z pracy zazdrościły mi, że pobudowaliśmy dom, że kupiliśmy dobre auto.... i to było najważniejsze! Nie pomyślała o tym,że ich synowie będą tacy sami jak ich tatuś,bo innego życia nie znają!

    odpowiedz na ten komentarz

  2. obserwator #2831542 | 92.213.*.* 7 gru 2019 17:01

    A to ci damski bokser,bohater,no.no.

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  3. docho #2831562 | 83.9.*.* 7 gru 2019 17:56

    Mundurowy to trudna partner.

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  4. Torkemada #2831692 | 37.47.*.* 8 gru 2019 07:54

    Synowie przez 20 lat nic nie zauważyli, troszkę naciągane.

    odpowiedz na ten komentarz

  5. tak to jest #2831700 | 79.185.*.* 8 gru 2019 08:46

    Trzeba było odejść od tyrana i to od razu , po pierwszej awanturze . 3O lat awantur i bicia ? i dzieci się z tego urodziły ? czegoś tu nie rozumiem . Tylko dzieci krzywdzili , i to jeden i drugi .

    odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (10)
2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5