Wypadek zmienił moje życie... na lepsze

2020-12-26 19:19:26(ost. akt: 2020-12-26 19:24:47)
Jacek Dubicki

Jacek Dubicki

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Jacek to człowiek, który w wyniku wypadku stał się osobą niepełnosprawną. Stracił prawą nogę, a druga została zmiażdżona. Lekarze mówili mu, że nigdy nie będzie chodził. On jednak postawił na swoim. Pomimo swojej niepełnosprawności jest cały czas uśmiechnięty i pozytywnie nastawiony do ludzi i świata. Jest aktywny fizycznie, bo jak mówi, bariery są tylko w naszych głowach.
Jacek Dubicki pochodzi z Braniewa. Tu się urodził i chodził do szkoły. Jego tata pochodzi z Braniewa, a mama z Bartoszyc. W Braniewie mieszkają do dziś jego rodzice i brat bliźniak Leszek. Najstarszy brat od wielu lat mieszka w Szwecji. To tam, jako młody 16-letni chłopak, Jacek pojechał w czasie wakacji, by zarobić pieniądze.
— Pracowałem ponad dwa miesiące na budowie — wspomina. — Tam zarobiłem naprawdę dobre pieniądze i zwiedziłem kawałek świata. Do Szwecji wyjeżdżałem w każde wakacje. Byłem przeszczęśliwy, że miałem swoje pieniądze.
Jacek już od najmłodszych lat uwielbiał aktywność sportową i z pasją trenował. Pływał, grał w piłkę, a potem zaczął ćwiczyć z ciężarami. Miał wiele planów i marzeń na swoją przyszłość. Był ambitny, chciał zostać strażakiem. Dwa razy starał się o przyjęcie do Szkoły Aspirantów Straży Pożarnej w Poznaniu. Niestety, za drugim razem do przyjęcia zabrakło mu jednego punktu.
— Nie chciałem iść na byle jakie studia, żeby tylko wpisać je do CV, miałem swoje ambicje — mówi. — Po tym, jak po raz drugi nie przyjęto mnie na studia zdecydowałem się wyjechać do Szwecji. Trudno było mi to wszystko w Braniewie zostawić, miałem wielu znajomych, plany, jednak myślałem, że wyjadę na jakiś rok czy dwa, żeby zarobić i odłożyć pieniądze. Ze sobą zabrałem testy, by uczyć się i po raz kolejny starać się o przyjęcie na studia do Poznania. Jednak życie pisze różne scenariusze.

Pod koniec listopada 2011 roku Jacek miał wypadek samochodowy, z którego ledwie go uratowano. Przez dwa tygodnie leżał w śpiączce. Amputowano mu prawą nogę a stopa lewej była zmiażdżona. Spędził w szpitalu 2,5 miesiąca.
— Kiedy się obudziłem po 2 tygodniach śpiączki, spędziłem jeszcze 2,5 miesiąca w szpitalu. Miałem zmiażdżone nogi, w prawą jednak wdała się gangrena i 4 razy musieli ją ciąć. Lekarze powiedzieli mi też, że uszkodzenia nerwowe w lewej stopie są zbyt duże i już nigdy nie będę mógł chodzić — opowiada. — Przeszedłem kilka operacji, rehabilitację. W kości lewej nogi mam wstawioną rurę tytanową, a kolano i kostkę skręconą na śruby oraz blachy. Byłem przerażony, zły i smutny. Ból był niesamowity. Póki nie przeszedłem operacji drugiej nogi 1,5 roku żyłem z ogromnym bólem, którego nie potrafię nawet opisać. Lekarze mówili, że nie będę chodził, ale ja w głowie wiedziałem, że będę. Nie wiedziałem początkowo jak, ale wiedziałem, że zrobię wszystko, by tak się stało.
Kiedy po wypadku Jacek wrócił do domu musiał nauczyć się żyć na wózku. Sam sobie gotował, prał, sprzątał. W lutym 2012 zaczął poruszać się na protezach o kulach, potem o lasce. W wakacje zaczął powoli trenować.
— Brakowało mi siłowni i ruchu. Zawsze po pracy chodziłem na trening — mówi. —Jestem jednak walecznym człowiekiem, więc jak już coś sobie postanowię to muszę to osiągnąć. Po wypadku wyglądałem strasznie, ważyłem 50 kilo, miałem wybite przednie zęby, siedziałem na wózku. Moja pewność siebie wynosiła wtedy zero. Najtrudniejsze było dla mnie to, jak ludzie patrzyli na mnie z litością.

Obrazek w tresci

Jednak dzięki silnemu charakterowi Jacek szybko przystosował się do nowego życia i odkrył w sobie energię, która pozwoliła mu wrócić do normalnego życia.
— Zacząłem żyć, tak jak nigdy wcześniej. Wyznaczyłem sobie cele, zrozumiałem, że nie mogę zmarnować drugiej szansy, którą dostałem od losu — mówi. — Może ten wypadek był po to, żebym docenił to, co mam. Wcześniej nie myślałem, że może mi się coś stać. Wypadek może był takim pogrożeniem palcem, najmniejszym wymiarem kary. Zapragnąłem docenić to, że żyję i otworzyłem się na nowe doświadczenia. Zawsze kochałem sport i postanowiłem, że pomimo niepełnosprawności nie zrezygnuję z niego.
W 2013 roku Jacek wrócił na siłownię i rok później zaczął swoje pierwsze przygotowania na zawody. Współpracował z trenerem Pawłem Smolikiem z Olsztyna. Zaufał mu w stu procentach. W maju 2016 roku na Mistrzostwach Polski Jacek był najlepszy. Miesiąc później Jacek został Wicemistrzem Europy Federacji WPF, które odbywały się również w Siedlcach.
— Kulturystyka to filozofia życia. Jest moja pasją i stylem życia — mówi Jacek. — To ona daje mi ogromną motywację do życia. Sukcesem życiowym było dla mnie to, że stanąłem na nogi. Kiedy zdobyłem Mistrza Polski nie wierzyłem w to. Nie chodziło o wynik, ale o to by wystartować i udowodnić sobie, że stać mnie na jeszcze więcej. Nie trenuję po to, by być podziwianym, ja to robię, bo to kocham.

W 2015 roku Jacek poznał u znajomych dziewczynę Joannę. Zostali parą, zamieszkali razem. W tym roku pobrali się, a na świecie pojawił się ich upragniony syn Aleksander.
— Gdyby nie Joasia byłoby mi strasznie trudno wszystko zorganizować na zawody — mówi. — Ale kocham ją nie tylko za to. Jest ze mną zawsze w trudnych momentach, to ona wie jak mnie podbudować i wesprzeć. Nie pozwala mi się nigdy poddawać. Jest kobietą mojego życia. Kiedy urodził się nasz syn to stałem się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. To niesamowite uczucie kiedy po raz pierwszy wziąłem go na ręce, przytuliłem. Brakuje mi słów by opisać to uczucie. Jak widzę, że się uśmiecha i "guga" do mnie to jestem najszczęśliwszy na świecie. Spełniły się moje największe marzenia: mam wspaniałą żonę, synka, dobrą pracę, własne mieszkanie. Jestem bardzo szczęśliwy. Mógłbym być tak szczęśliwy cały czas. W przyszłości chciałbym, żeby synek miał jeszcze rodzeństwo.
Jacek jest przykładem człowieka, który dzięki swojej silnej woli, pokazuje, że w żadnej trudnej sytuacji nie można się poddawać. Od wielu lat trenuje sam. Obecnie wazy 80 kilogramów i potrafi wycisnąć na ławce poziomej 150 kilogramów.

Obrazek w tresci

— Chciałbym przywrócić niepełnosprawnym wiarę, że mogą zrobić więcej, że mogą realizować swoje marzenia – mówi. — Niepełnosprawność nie musi oznaczać, że musimy rezygnować z aktywności. Trzeba pokonywać bariery, one są tylko w naszych głowach! Nauczyłem się z tą moją niepełnosprawnością żyć.
Jacek ma jeszcze wiele marzeń i planów, które zamierza spełniać. — Warto uwierzyć w siebie, nigdy nie można się załamywać, bo może okazać się, że życie niesie nam wiele niespodzianek. Trudno zachęcić osoby z niepełnosprawnością do jakiejkolwiek aktywności. Pokutuje przekonanie sprzed lat "jak jesteś niepełnosprawny, to masz siedzieć w domu". Pokutuje też polska mentalność. Ludzie nie zawsze wiedzą, jak zachować się w kontakcie z osobą niepełnosprawną, a niepełnosprawni mają opory przed wyjściem do świata zewnętrznego, by nie narazić się na jakieś przykrości lub niedogodności. Na przestrzeni lat wiele się już zmieniło w tym temacie. Oglądamy paraolimpiady, widzimy różnych sportowców niepełnosprawnych, zdobywających medale na światowych zawodach, ale nie każdy jest do tego przekonany. Istnieje jeszcze wiele barier do pokonania. Jednak nie warto zamykać się w domu, trzeba wyjść do ludzi, znaleźć jakąś pasję i robić to, co się kocha! Nie dajcie sobie wmówić, że czegoś się nie da. Wszystko się da. Trzeba do tego czasu i motywacji. To co było trudne miesiąc temu, za jakiś czas będzie łatwe. Satysfakcja z osiągnięcia celu jest dla osoby niepełnosprawnej bardzo ważna. Trzeba po prostu uwierzyć w siebie! Możecie mnie śledzić na instagramie jacek_warrior.
I dodaje: Z okazji zbliżających się Świąt chciałbym życzyć wszystkim znajomym, rodzinie i Czytelnikom dużo zdrowia, radości oraz szczęścia. Wiary, która pozwoli pokonać wszystkie trudności.

Joanna Karzyńska

Komentarze (9) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. agatka #3030481 | 176.221.*.* 30 gru 2020 07:59

    Ten pan powinien spotykać się z osobami , mającymi traumę z powodu pandemii. Zamknięte galerie, odwołany sylwester, ferie w domu itp, to faktycznie powody do depresji. A tak na serio, to nic, tylko szczerze pogratulować siły.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. Nek #3028425 | 178.36.*.* 27 gru 2020 16:29

    Brawo.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  3. NAM ROZJASNIA UMYSL #3028170 | 88.156.*.* 27 gru 2020 09:29

    JAK ZROBIMU KOMUS , LUB SOBIE KRZYWDE POZNIEJ PŁACZ ROZPACZ NAD ROZLANYM MLEKIEM

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz

  4. net #3028148 | 95.49.*.* 27 gru 2020 08:37

    Super . Wesołych Świąt dla całej rodziny

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

  5. Beata #3028141 | 37.248.*.* 27 gru 2020 07:53

    Rok 2021 będzie rokiem świętego Józefa. Jest to cichy i skuteczny patron rodzin, ojców i Kościoła. Proponuję podjąć stałą modlitwę za Jego pośrednictwem przez cały 2021rok.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (9)
2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5