Odmienia oblicze swojego sołectwa

2022-09-11 18:22:18(ost. akt: 2022-09-11 19:01:43)

Autor zdjęcia: Joanna Karzyńska

Pan Bogdan jest dobrym mężem, ojcem i dziadkiem. To strażak i sołtys sołectwa Piasutno. Mieszkańcy i turyści wiedzą, że to człowiek, który dba nie tylko o swoich najbliższych, ale też o wieś. — Z moimi mieszkańcami chcę zmieniać naszą wieś, by stała się miejscem atrakcyjnym i przyjaznym — zapewnia.
Piasutno to spokojna wieś agroturystyczna położona na południowym brzegu jeziora Piasutno. Piękna okolica i dzika przyroda to jej główne atuty. W 1931 roku powstała tu jedyna w okresie międzywojennym polska szkoła na Mazurach. Uczył tam Jerzy Lanc. O tym, żeby zamieszkać na stałe w Piasutnie – miejscu otoczonym lasami i jeziorami – marzył w młodości Bogdan Komosiński. Mężczyzna ma dziś 63 lata. Od dziecka związany był z Piasutnem, bo tu mieszkali jego dziadkowie, których często odwiedzał. Ukończył szkołę zawodową w Piszu o kierunku malarz – sztukator, a potem odbył służbę wojskową.
— Od najmłodszych lat marzyłem o tym, żeby zamieszkać w Piasutnie na stałe i by zostać strażakiem. Zawsze, gdy zawyła syrena, serce waliło mi jak młot. Postanowiłem, że gdy skończę 18 lat, też będę jeździł na akcje — mówi pan Bogdan. — Ukończyłem wiele szkoleń, miałem 16 lat, gdy zacząłem przychodzić do straży i jeździć do pożarów. Oficjalnie strażakiem zostałem po ukończeniu 18 lat. Jesteśmy wszędzie tam, gdzie rozgrywają się ludzkie tragedie. Chciałem nieść pomoc ludziom.

Marzenia powoli się spełniały… Pan Bogdan na jednej z wiejskich zabaw, które odbywały się w remizie w Piasutnie, poznał swoją żonę Bożenę. W 1982 roku odbyło się huczne wiejskie wesele. Rok po ślubie na świecie pojawiła się córka Arleta, a dwa lata później syn Błażej. Mężczyzna chciał zapewnić dobry byt rodzinie. Pracował w GS-ie w Świętajnie w delegacjach, przez jakiś czas prowadził w Piasutnie z żoną klub z dyskotekami. Teraz od wielu lat ma swoją firmę budowlano-remontową. W Piasutnie wybudował dom i od kilkudziesięciu lat mieszka z nim z rodziną. To jest jego miejsce na ziemi. Tu zna każdy kąt, każdego mieszkańca i wielu letników, którzy regularnie odwiedzają wieś.
— Jesteśmy ze sobą już 40 lat, wspieramy się, możemy zawsze na siebie liczyć. Jak w każdym małżeństwie – raz jest lepiej, raz gorzej – najważniejsze, że razem przetrwaliśmy wszystkie lata — tłumaczy. — Rodzina jest dla mnie najważniejsza. Dla nich jestem w stanie zrobić wszystko. Jestem też dumnym dziadkiem wnuczka Olusia. To moje oczko w głowie!

Piętnaście lat temu pan Bogdan został wybrany na sołtysa wsi Piasutno. Po dwóch kadencjach zrezygnował, jednak po 4 latach przerwy znów został sołtysem.
— Uważam, że dobry sołtys powinien skupić wokół siebie lokalną społeczność, zaktywizować ją i wspólnie realizować cele, które przynoszą korzyść mieszkańcom — mówi pan Bogdan. — Sołtys to oczywiście urząd, ale w dzisiejszych czasach to przede wszystkim lider lokalnej społeczności. Bycie sołtysem to coś więcej niż zbieranie podatków. Bycie sołtysem to też miłość do miejsca, wsi, sołectwa, to bycie blisko ludzi, to chęć robienia czegoś dla dobra tej małej społeczności. Zaangażowany sołtys słucha mieszkańców, widzi ich potrzeby, potrafi z nimi rozmawiać. Z moimi mieszkańcami chcę zmieniać naszą wieś, by stała się miejscem atrakcyjnym i przyjaznym.

W Piasutnie jest wciąż wiele do zrobienia, a bez pieniędzy niestety się nie da nic zrobić. Dlatego pan Bogdan coraz częściej sięga po pieniądze z różnych projektów. Sporym wsparciem jest też fundusz sołecki.
— Udaje się pozyskać raz większe, innym razem mniejsze pieniądze, ale zawsze jakieś środki wpływają — mówi. — Dzięki nim możemy upiększać naszą wieś, zorganizować różne imprezy. Musimy dbać o przyjezdnych, turystów i właścicieli domków letniskowych, bo dzięki nim we wsi pozostają pieniądze. Są letnicy, którzy spędzają w Piasutnie wakacje od wielu lat i są bardzo zintegrowani z lokalną społecznością, biorą czynny udział w życiu naszej wsi. Oni są „nasi”, a my staramy się, by czuli się u nas dobrze i by wracali.

W tym roku pan Bogdan postanowił wybudować przystanek autobusowy w miejscowości Powałczyn. Ma on służyć dzieciom, po które w roku szkolny przyjeżdża szkolny autobus. Wcześniej podczas złej pogody dzieci czekały w szczerym polu.
— Postanowiłem takie schronienie wybudować. Przykro było patrzeć, jak dzieci czekały na autobus i mokły. Obok jest też plac zabaw, więc w przypadku nagłego deszczu mogą się schować na przystanku — tłumaczy. — Przystanek został postawiony z zachowaniem regionalnego stylu. Jesteśmy na Mazurach, a tu tradycyjnie buduje się z cegły, jest pruski mur. No i jak pomyślałem, tak wykonałem. Przystanek wybudowaliśmy z polnego kamienia, cegieł i drewna. Jego wnętrze zostanie przyozdobione malowidłami przedstawiającymi mazurskie zabytki i krajobrazy. Zajmie się tym nasz miejscowy malarz Andrzej Zawrotny.

Sołectwo Piasutno, podobnie jak wiele innych małych wsi, boryka się z różnymi problemami. Do sołtysa Bogdana można przyjść z każdym problemem. Wysłucha, poradzi i jak tylko jest możliwość, to pomoże.
— To są problemy terenów typowo wiejskich: wyjazdy młodych ludzi za pracą do miast lub za granicę. Specyfika życia na wsi jest utrudnieniem dla ludzi starszych, samotnych i bez samochodu. Wiele razy sam podwożę ludzi do lekarza do Świętajna, do urzędów czy na zakupy. Jest to duży problem, bo nie ma żadnego autobusu z Piasutna ani do Piasutna. Co roku staramy się wprowadzać zmiany na lepsze – ulepszamy drogi, dbamy o bezpieczeństwo. Organizujemy też okolicznościowe imprezy i zajęcia integracyjne dla mieszkańców. Co roku w Piasutnie odbywa się Turniej „Scrabble nad jeziorem”, na który przyjeżdżają zawodnicy z całej Polski. Cieszy mnie, że nasza miejscowość tętni życiem…

Największą bolączką sołtysa w tym roku jest inwestycja, która miała zakończyć się 20 maja. W centrum Piasutna jest plaża, na której miał powstać pomost rekreacyjny. Niestety, sezon wakacyjny minął, a prace są na początkowym etapie. Koszt inwestycji to 558 tys. zł, z czego ponad 500 tys. zł to środki z Polskiego Ładu. Firma nie otrzymała żadnych pieniędzy, jednak to żadne pocieszenie.
— Może się okazać, że jeżeli gmina nie będzie miała pomostu, to dotację będzie musiała zwrócić — martwi się sołtys Komosiński. — Sezon w pełni, turyści i miejscowi nie mogą korzystać z plaży, bo zalega na niej sprzęt i materiał, a w dno jeziora jest wbitych tylko kilka pali. Martwię się, że zostaniemy bez pomostu i będzie trzeba zwrócić otrzymaną dotację. Pytam urzędników, ale mimo licznych prób kontaktu wykonawca nie reaguje. Gmina od 21 maja nalicza na wykonawcę kary umowne. Do 20 listopada jest ostateczny czas na wywiązanie się z tej inwestycji względem programu Polski Ład. Jesteśmy zdesperowani, bo zmarnuje się ogromna szansa dla naszej wsi. Może trzeba zacząć działać inaczej, zebrać podpisy mieszkańców i turystów, jechać gdzieś rozmawiać z wyższymi urzędnikami czy politykami. Ja jestem gotowy do działania, do rozmowy. Zrobię wszystko, by w moim sołectwie żyło się jak najlepiej, a każda złotówka przeznaczona na inwestycje była wykorzystana.

Joanna Karzyńska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5