Utrata piersi to nie utrata kobiecości

2022-11-07 16:12:59(ost. akt: 2022-11-08 10:53:20)
Monika została modelką na sesji, która odbyła się w remizie strażackiej. Chce pokazać innym kobietom, że brak piersi nie definiuje ich kobiecości

Monika została modelką na sesji, która odbyła się w remizie strażackiej. Chce pokazać innym kobietom, że brak piersi nie definiuje ich kobiecości

Autor zdjęcia: Łukasz Januszewski

Monika przeszła mastektomię piersi. W szpitalu poznała wiele kobiet, które oprócz choroby zmagają się z samotnością, odrzuceniem partnerów, brakiem zrozumienia najbliższych. Postanowiła zrobić sobie sesję zdjęciową i pokazać innym kobietom, że brak piersi nie powoduje, że są gorsze. Udowadnia, że nawet po mastektomii można być pełnowartościową kobietą.
Monika Kwiatkowska-Świgoń ma 46 lat, wspaniałego męża Zbigniewa i syna Jaśka. To osoba aktywna, która od ponad 20 lat jest strażakiem ochotnikiem. Kobieta, która ma wiele pasji i zawsze z optymizmem patrzy w przyszłość. Choć życie niejednokrotnie ją zaskakuje, nie zawsze pozytywnie, to nie można się poddawać – trzeba walczyć.
Monika od 21 lat jest strażakiem w OSP, jej mąż to strażak zawodowy. Tata Moniki też był strażakiem i jej syn także wstąpił w szeregi OSP. Monika jeździ do akcji, ma przeszkolenie z ratownictwa medycznego i pożarniczego, ratownictwa wodnego i ukończony kurs nurka. Jest wszędzie tam, gdzie dzieje się tragedia i niesie pomoc. Ma wiele empatii, która nie pozwala przejść jej obojętnie wobec ludzkiej krzywdy.
— Naszą misją jest pomoc ludziom, ratowanie mienia i życia — tłumaczy. — Nie boję się jeździć do akcji. Żeby być dobrym strażakiem, trzeba mieć wiele empatii. Ale satysfakcja po akcji, gdy uda się pomóc, uratować życie ludzkie, jest ogromna. Dlatego ani ja, ani mąż nie myśleliśmy o tym, że nie będę miała piersi – to tylko kawałek ciała, bez którego można żyć. Musiałam ratować zdrowie i życie.
Obrazek w tresci

Diagnoza: rak
Monika regularnie się badała od lat. Nigdy jednak nic złego się nie działo. W tym roku po raz kolejny wykonała USG piersi. Radiolog powiedziała, że jest jakiś cień. Był marzec. Po kolejnych badaniach okazało się, że to rak.
— Pierwsza myśl: czy umrę i strach, co mnie czeka — opowiada Monika. — Kiedy dowiedziałam się o chorobie, wiedziałam, że moje życie wywróci się do góry nogami. Takiej diagnozy nikt nie chce usłyszeć i nikt się nie spodziewa. A jednak słyszymy ją coraz częściej. W ciągu tych kilku chwil mój misternie budowany świat legł w gruzach. Nie byłam na to przygotowana, ale kto by był? W wieku 46 lat nie spodziewałam się takiej wiadomości, wręcz wyroku… Były łzy i tysiące różnych myśli. Całe życie przeleciało mi przed oczami. Postanowiłam walczyć. Wiedziałam, że ta wojna toczy się o najwyższą wygraną. Moje życie.
Rak piersi jest powszechny. Każda kobieta ma 12 proc. ryzyka, że zachoruje na raka piersi. Oznacza to, że jedna na osiem kobiet w którymś momencie życia zachoruje na ten nowotwór.
— Pojawia się pytanie: dlaczego ja? I już czujesz się jak skazaniec w celi śmierci — wspomina. — Do tego czekanie tygodniami na wyniki, strach przed tym, co lekarze już podejrzewają, a my jeszcze łudzimy się, że to pomyłka. I w końcu przychodzi ten dzień, który wartościuje twoje życie. Problem w tym, że w większości przypadków dowiadujemy się o wszystkim za późno! A wiadomo, że im wcześniej, tym lepiej. A potem już wiele zależy od naszego podejścia i otrzymanego wsparcia oraz leczenia.
Mąż i syn oraz bliscy nie zostawili Moniki w tych trudnych chwilach samej. Byli przy niej, rozmawiali, pocieszali, a czasem po prostu w milczeniu trzymali za rękę. Wszyscy starali się zachowywać dzielnie, jednak każdy bał się, co dalej.
— Mąż i syn bardzo to przeżywali. Uderzyło mnie w tym wszystkim najbardziej to, że rak kojarzy się z chorobą, na którą się umiera… — opowiada. — Ja mimo wszystko pozytywnie nastawiłam się do tej walki – pójdę na operację, wytną, co trzeba, i wrócę.
W lipcu Monika przeszła pierwszą operację – wycięto jej zmianę wraz z węzłem wartowniczym. Niestety szybko okazało się, że rozsiany był dalej… Lekarz zasugerował mastektomię.
— Nie wahałam się ani chwili… W sierpniu przeszłam kolejną operację – amputowano mi pierś — mówi. — Mąż od początku miał takie samo podejście – mam się nie zastanawiać, tylko ratować swoje życie. Ono jest przecież bezcenne.
Obrazek w tresci

Bez piersi można żyć
Ani Monika, ani jej mąż nie myśleli o tym, jak będzie wyglądała bez piersi. Najważniejsze było wygrać z najgorszym przeciwnikiem.
— Żeby pozbyć się raka i wyzdrowieć, musiałam pozbyć się piersi. I ani przez chwilę się nie wahałam. Po pierwsze, nie jest to wygórowana cena za powrót do zdrowia. Po drugie, z jedną piersią jestem taką samą świetną córką, siostrą, mamą i żoną. Tak samo dobrym pracownikiem. Tak samo dobrym strażakiem — tłumaczy Monika. — Ucięcie piersi nie powoduje zmiany osobowości. Kobiety leczone chemią tracą włosy. Czy brak włosów może spowodować, że nagle staną się kimś gorszym i mają się czego wstydzić? Rak pozbawia nas kobiety piersi, włosów, czasem macic i jajników, ale nie pozbawia nas kobiecości, miłości, empatii i godności.
Podczas pobytu w szpitalu Monika poznała wiele ludzkich historii, napatrzyła się na chorujących ludzi. Wie, jak ważne jest w tej chorobie wsparcie najbliższych i pozytywne nastawienie.
— Dziękuję moim najbliższym, że wspierali mnie w tym trudnym czasie. Moja wygrana walka jest także dzięki nim. Wiem, że mogę na nich liczyć każdego dnia, o każdej porze. To bardzo ważne, bo daje pewien komfort psychiczny i siłę, że trzeba walczyć — mówi. — Godności pozbawiają nas inni. Czasem ci, którzy powinni nas wspierać. Zapadły mi bardzo w pamięci historie usłyszane w szpitalu, w poradniach. Narzeczony, który rzuca dziewczynę po operacji, bo przecież nie można być wspaniałą żoną z jedną piersią. Starsza pani znosząca „dowcipy” męża o pustakach, bo ma wyciętą macicę i jest pusta w środku. Łysa pała? Kobieta po chemii. Debilne pytania wypowiadane z przekąsem „no i jak ty teraz będziesz żyć bez piersi?”. Nie da się, przecież cycki i włosy na głowie to jedyny symbol atrakcyjności, kobiecości i stabilności życiowej… Kiedy człowiek nie jest w szpitalu, nie widzi, ile osób choruje. Jednak kiedy zaczęłam się leczyć, zobaczyłam, jak wiele osób zmaga się z tą chorobą. Człowiek w takich chwilach uświadamia sobie, że dostał od losu drugą szansę, drugie życie. Choroba i leczenie nowotworowe są wyczerpujące. Operacje przynoszą ból. Oczekiwanie na wynik wiąże się zawsze z paraliżującym strachem. I kobiety to wszystko znoszą. W międzyczasie sprzątają mieszkania, gotują obiady, pilnują lekcji swoich dzieci. Niektóre są w tym same i muszą sobie radzić bez żadnego wsparcia. I z cyckami czy bez, codziennie ogarniają rzeczywistość. Bądźmy uważni. Jeśli ktoś z naszych bliskich, znajomych choruje – okażmy wsparcie. Jeśli chorujesz – proś o wsparcie rodzinę, przyjaciół. Nie musisz wszystkiego sama ogarniać. Jeśli nie ma cię kto wspierać, szukaj pomocnych stowarzyszeń amazonek. Każdy chory człowiek potrzebuje wsparcia. Uwagi. Pomocy, jeśli potrzeba.

Powrót do zdrowia
Monika wróciła właśnie do pracy. Jest pod kontrolą lekarzy, ale chce jak najszybciej zacząć żyć, jak przed operacją.
— Kończy się moja rekonwalescencja. Minęło 7 miesięcy od chwili, gdy dowiedziałam się, że mam raka piersi. Bardzo wczesna zmiana, małoinwazyjna, ale to jednak rak. A jak rak, to wiadomo, wszyscy ci współczują, świat się wali i nagle zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy śmiertelni. I nagle możemy doczekać się szybciej własnego pogrzebu niż emerytury. Oczywiście możemy, ale nie musimy — przekonuje. — Wszystkim kobietom życzę odwagi w byciu pięknymi takimi, jakimi są. I akceptacji siebie takim, jakimi jesteśmy. Nie ma znaczenia, czy mamy komplet piersi czy nie, czy czekamy chwilowo na nowe włosy. Ani piersi, ani żadne inne atrybuty nie definiują nas jako ludzi. Definiuje nas charakter, to jakie jesteśmy. A potrafimy być dobre, mądre i odważne.

Obrazek w tresci

Odważna sesja z blizną po piersi
Kobiety po mastektomii wstydzą się często swoich blizn, czują się gorsze, „wybrakowane”. Monika postanowiła więc udowodnić innym kobietom, że brak piersi nie definiuje ich kobiecości. Została modelką na sesji, która odbyła się w remizie strażackiej. Chciała pokazać, że po amputacji piersi można być i czuć się pełnowartościową kobietą. Sesję wykonał Łukasz Januszewski.
— Zdecydowałam się na taką sesję właśnie z tego powodu. Kobiety po mastektomii mogą być kim chcą, mogą robić co chcą! Mogą nauczyć się czego tylko zechcą — tłumaczy. — Chociaż na początek proponuję nauczyć się mieć w dupie każdego, kto uważa, że brak cycków lub włosów czyni kobietę mniej fajną lub mniej atrakcyjną! To nieprawda. Możemy być szczęśliwe, aktywne, spełniać się zawodowo i rodzinnie, wyznaczać sobie kolejne cele i spełniać marzenia! To, że zachorowałyśmy nie jest naszą winą, nie jesteśmy gorsze, a wiele z nas, chorując, czuje się jak trędowate. Nie żałuję swojej decyzji, operacja nie zmieniła mojej osobowości, a sesja była najlepszą decyzją, jaką podjęłam. Po opublikowanej sesji napisało do mnie wiele kobiet, które ze swoją chorobą zostały same, które wstydzą się swojego wyglądu, bo mąż, partner je zostawił – wymienił jak mebel na lepszy model. Mój mąż był przy mnie cały czas choroby, trzymał za rękę, przychodził do szpitala, pomagał wykąpać się. To mój największy przyjaciel i taki powinien być partner każdej z nas. Nie tylko wtedy, kiedy jest dobrze, ale wtedy, kiedy jest trudno.

Badajmy się regularnie!
Monika namawia wszystkie kobiety, aby regularnie robiły badania, bo wczesne wykrycie raka daje możliwość wyleczenia. Przekonuje i sama jest dowodem na to, że rak to nie wyrok.
— Pozytywne nastawienie nie może wyleczyć z raka, może jednak dać imponujące rezultaty — twierdzi. — Chorować już nie zamierzam, choć cały czas jestem pod kontrolą lekarzy. Żyję i cieszę się każdą chwilą. Moim największym marzeniem jest być przy rodzinie jak najdłużej. Myślę, że wszystko, co zsyła na nas los, jest po coś. Może czasem nie dostrzegamy tego, co mamy. Nigdy nie można się poddawać, trzeba walczyć, bo jest o co. Każdy dzień to dar, więc wykorzystajmy go. Pamiętajmy też o regularnych badaniach, szybka reakcja może uratować nam życie. Na koniec dementuję zasłyszane bzdury: mammografia nie boli, może nie jest bardzo przyjemna, ale bez przesady, nie boli; USG piersi nie powoduje raka, raczej go wykrywa i ratuje życie; biopsja cienkoigłowa, a nawet gruboigłowa też niespecjalnie bolą, a wiele wyjaśniają; po mastektomii seks to już nie to co kiedyś – głupszej bzdury nie słyszałam; łysa kobieta dziwnie wygląda – cóż, myślę, że lepiej być łysym niż głupim, włosy odrosną, a głupota niestety niektórym zostanie! Więc kto się jeszcze w tym roku nie zbadał, to zachęcam! Zdrowie i życie są bezcenne. Umów się na badanie. Jeśli się boisz, z chęcią ci potowarzyszę i potrzymam za rękę.

Monika apeluje do kobiet: Badajcie się regularnie, róbcie mammografię! Życie to cenny dar, o który trzeba dbać! Nie hodujmy sobie raka, lepiej hodować np. tulipany!

Joanna Karzyńska

Wygrałaś bitwę z chorobą? Pokonałaś raka, a może wciąż zmagasz się z chorobą i potrzebujesz wsparcia? Chcesz podzielić się swoją historią i dać nadzieję oraz motywację innym? Podziel się swoją historią... Napisz do mnie: j.karzynska@gazetaolsztynska.pl

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5