Dzięki pasjom mogę pięknie iść przez życie

2023-05-21 13:06:21(ost. akt: 2023-05-21 13:17:13)

Autor zdjęcia: Joanna Karzyńska

Pasja to coś, co nas cieszy, napędza, dodaje skrzydeł. Gdy robimy coś, co kochamy, czujemy się lepiej same ze sobą. Dla Grażyny Saj-Klocek ze Szczytna jej hobby to sposób na oderwanie się od obowiązków, presji czasu, na odstresowanie się. To kobieta - żywioł! Spaceruje, biega, jeździ rowerem, kocha narty i łyżwy, czyta książki, uwielbia chodzić na wernisaże i koncerty, uwielbia ruch na świeżym powietrzu, a rower to jej najlepszy środek lokomocji. Na dodatek w jednej firmie przepracowała 43 lata!
Grażyna Saj-Klocek ze Szczytna ma 63 lata i ogromny optymizm, którym zaraża wszystkich wokół. Swoim uśmiechem z łatwością zjednuje sobie ludzi. Jest typem perfekcjonistki i wszystko chce zrobić najlepiej, jak potrafi. Dzięki swoim pasjom ma ogromny dystans – do samej siebie, ludzi ją otaczających oraz swoich niepowodzeń. Pasje nie stały się po prostu zwykłym hobby, ale są dla niej czymś więcej – sposobem na zrozumienie świata. Jej mottem życiowym natomiast jest „Szczęśliwym się nie jest. Szczęśliwym się bywa”.
— Bywam bardzo często szczęśliwa, ale i mnie dopadają lęki, troski... Jednak każdego dnia dziękuję za to, że po prostu jestem i mogę cieszyć tym, co mnie otacza — mówi pani Grażyna.— Jestem człowiekiem solidnym, odpowiedzialnym i słownym. Jednak jako zodiakalny Rak, czasem potrafię uszczypnąć, a czasem tak się przestraszyć i schować w swojej skorupce, że aż strach. Wszystko widzę i przeżywam inaczej. Mój syn Mariusz zwykł mawiać, że bywam na innej imprezie niż wszyscy, bo z szarości wydobywam kolory, a synowa Irmina dodaje, że i tak ma najwspanialszą teściową pod słońcem, zaś mąż Janusz, który męczy się ze mną już 39 lat, często powtarza: „Mała znów w swoim świecie”. To prawda, potrafię stworzyć swój świat i dobrze mi w nim. Zatracam się, gdy czytam książkę, gdy oglądam film, gdy jestem na koncercie lub gdy po prostu jadę rowerem. Uwielbiam ruch na świeżym powietrzu, a rower to najlepszy środek lokomocji. Często słońce przysiada na moim bagażniku, a „kwiaty we włosach targa wiatr”. Łaknę ruchu i aktywności, gdyż pracę mam biurową — od 43 lat związana jestem ze „Społem” Powszechną Spółdzielnią Spożywców. Sumując moje związki: ciągle ten sam mąż - Janusz, ta sama praca i współpraca — czyli stałość uczuć potwierdzona. Ach, jeszcze konsekwencja — jak już się czegoś podejmę, to wykonam, zrealizuję. Moja przyjaciółka Halinka twierdzi, że mogę czegoś nie wiedzieć, ale wiem, gdzie tego szukać. Wszyscy mają ze mną wesoło, bo ze względu na to, że imieniny obchodzę 1 kwietnia lubię żartować, śmiać się i wygłupiać.
Obrazek w tresci

Kobieta żywioł
— Dobrą energię kobiecą i pasję mamy w sobie. Wystarczy z niej korzystać — mówi pani Grażyna. — Uczono nas kiedyś, że kobieta to „słaba płeć”, a to niezbyt budujące wiarę w siebie… Przecież w rzeczywistości mamy w sobie bardzo dużo siły, niekoniecznie mierzonej fizycznie. Naszym źródłem siły jest m.in. nasza wrażliwość, uczuciowość, intuicja. Jeśli pozwolimy sobie wsłuchać się w siebie, we własne potrzeby, łatwiej nam będzie rozpoznać, co jest dla nas dobre i co daje poczucie szczęścia.
Pani Grażyna jest jedną z osób, które przyczyniły się do powstania liczącej już 23 lata grupy "Kręcioły". Pomysłodawcą wycieczek rowerowych jest Artur Trochimowicz.
— Dawno, dawno temu wzięłam udział z synem w wyprawie nauczycieli do Gromu. Jechaliśmy pociągiem, ale wracaliśmy, jak to się mówi, „z buta”— wspomina. —Wówczas Artur powiedział: "szkoda, że nie mamy rowerów". Długo nie trzeba było czekać i rowery się pojawiły, a jak rowery, to też pasjonaci, m.in. ja i moje koleżanki: Marzena Kucharczyk i Ela Skawińska oraz panowie Klemens Dzierżanowski, Paweł Cieślik, Stanisław Czarkowski. Najpierw były rajdy organizowane przez Artura, potem przez Powiatowe Centrum Sportu. Spodobało się nam i umawialiśmy się o 10. na placu Juranda i tak kręcimy do dziś. Wszystkie wyprawy faktycznie przeżywałam „sercem”, bo każdą opisywałam. Mam kilka opasłych kronik i moc zdjęć. Wielokrotnie organizowałam wystawy, na których prezentowaliśmy nasze zdjęcia lub rysunki rodzimych artystów. Ze względu na to, że często odwiedzaliśmy kościoły oraz mijaliśmy święte, przydrożne figurki wystawy nosiły nazwy np. „Kręcioły fotografują kościoły” lub „Kapliczki przydrożne, krzyże pobożne”.
— Kocham jeździć na rowerze — mówi. — Mój rower i wszystko to, co z nim związane to sól mojego życia, bez tego nic nie smakowałoby tak jak teraz. Pasja rowerowa otacza mnie jak powietrze, jest wszędzie. Jeżdżąc na rowerze podziwiam piękno przyrody, na rowerze przekraczam granice własnych słabości, na rowerze poznaję nowych, ciekawych ludzi, na rowerze się uśmiecham i wiem, że jest to coś, co daje mi energię by każdego dnia optymistycznie patrzeć w przyszłość. Na rowerze po prostu kocham życie! A kiedy zimą rower odpoczywa, codziennie spaceruję i kiedy tylko mogę jeżdżę na nartach lub łyżwach.
63-latka potwierdza, że pasja i sport nie znają granicy wieku. Pani Grażyna jest osobą bardzo ambitną, pozytywnie nastawioną do życia, wciąż stawiającą sobie kolejne sportowe wyzwania. Realizacja jej aktywnych planów wymaga sporo pracy i zaangażowania.
Obrazek w tresci

— Rower pomaga mi w trudnych sytuacjach... Kiedy jest smutno i źle, siadam na rower — opowiada pani Grażyna. — Po kilkukilometrowym dystansie jestem już tylko ja, rower, przyśpieszony oddech i kolejne kilometry do pokonania. Problemy stają się wtedy dużo mniejsze, a czasem choć na chwilę niewidoczne. Rower daje mi poczucie wolności. Uwielbiam jazdę w teren, czuję się wtedy wolna i szczęśliwa. Błota, pola, lasy, szukanie ciekawych dróg, znajdowanie nowych magicznych miejsc. Ile to razy na drodze, której nie znam, po pokonaniu zakrętu myślę sobie: ależ tu pięknie! Ile razy po pokonaniu podjazdu, już na górze w ułamku sekundy zapominam o bólu w nogach, o tym, że brakło tchu, bo te piękne widoki wynagradzają mi wszystko. Przejazd nową trasą, zdobycie kolejnego wzniesienia….czuję się wtedy wspaniale. To jest właśnie prawdziwa radość. Radość z pasji. Radość z jazdy rowerem!
Pani Grażyna uwielbia podróżować i zwiedzać. Spaceruje, biega, jeździ rowerem, kocha narty i łyżwy, czyta książki, uwielbia chodzić na wernisaże i koncerty, uwielbia ruch na świeżym powietrzu, a rower to jej najlepszy środek lokomocji. To osoba, dla której doba trwa zbyt krótko.
— Pasje dodają mi pewności siebie i sprawiają, że kocham siebie i swoje życie — mówi. — Kształtują i sprawiają, że życie jest ciekawe i pełne nowych wyzwań. Najważniejsze dla mnie to żyć chwilą i wykorzystywać każdą minutę swojego życia. Najważniejsze jest dla mnie szczęście moje i mojej rodziny. Miłość i spokój. Bo to dzięki nim chcę pięknie iść przez to moje życie.
Obrazek w tresci

Jezioro wspomnień
W 2021 roku 10 stycznia miała miejsce premiera książki "Jezioro wspomnień" pani Grażyny i jej synowej Irminy. Książka to nietypowy projekt literacki stworzony z miłości, w hołdzie marzeniom. Powieść opowiada o dwóch kobietach, które połączyła miłość do jednego mężczyzny. Panie wyruszają w sentymentalną podróż po dawnym i współczesnym Szczytnie, gdzie w pełen życzliwości sposób próbują napisać wspólną historię.
— Kiedy ukończyłam szkołę średnią, koleżanki rozjechały się do domów a ja zostałam sama. Nikt wtedy nie znal słowa "depresja", więc żeby zagospodarować wolny czas wpadłam na pomysł napisania powieści — opowiada pani Grażyna. — Był rok 1979. Powieść powstała w zeszycie, gdzie ręcznie pisałam. Zeszyt ten mam do dziś. Potem treść przepisałam na maszynie do pisania. Po wielu latach mój syn przepisał go komputerowo. Marzyłam, że kiedyś wydam książkę i kiedy moja synowa Irmina o tym usłyszała postanowiła coś z tym zrobić. To był czas pandemii, synowa rozbudowała treść, konsultowałyśmy się cały czas mailowo i telefonicznie. Tak powstała książka. Syn z synową skontaktowali się z wydawnictwem. I udało się! Wydałyśmy naszą książkę!
Obrazek w tresci

43 lata w jednej pracy
W szkole średniej pani Grażyna odbywała praktyki zawodowe w sekretariacie szczycieńskiego "Społem". Obsługiwała centralę telefoniczną. Potem w każde wakacje przez miesiąc tam pracowała. Kiedy nie dostała się na wymarzone studia dziennikarskie otrzymała ofertę pracy - oczywiście ze "Społem". I tak 1 marca 1980 roku została zatrudniona na umowę o pracę.
— Aż wierzyć się nie chce, że tak szybko minął ten czas - mówi wzruszona pani Grażyna.— Wiele pięknych wspomnień, wielu ludzi tu poznałam, wiele się nauczyłam. Muszę się przyzna, że jeśli czegoś nie umiałam, to musiałam się nauczyć. Jestem osobą konkretną i zorganizowaną, nie boję się wyzwań i ryzyka. Jak już się czemuś poświęcam, to całą sobą. Uparcie dążę do wyznaczonego celu.
W jednym z pomieszczeń "Społem" pani Grażynka utworzyła Gabinet Wspomnień. Czego tam nie ma! Można powrócić do czasów sprzed kilkudziesięciu lat. Są stare wagi, porcelana "Społem", książki, kalendarze, różne bibeloty i dokumenty. Warto odwiedzić to miejsce i powrócić na chwilę do czasów kiedy na półkach królował... ocet.

Obrazek w tresci

Za dwa miesiące czeka na panią Grażynę zasłużona emerytura. Kobieta nie martwi się jednak, co będzie na niej robić. Już ma wiele pomysłów i planów jak zagospodarować swój wolny czas.
— Szykuję się już do emerytury, więc będę miała więcej czasu na rozwijanie swoich pasji — zapewnia pani Grażyna. — Nie mam pojęcia, co będę robiła konkretnie na emeryturze, jak zdrowie pozwoli, to wszystko. Już teraz muszę dbać o kondycję, by zaprocentowała na emeryturze i pozwoliła na wycieczki rowerowe, wyprawy na narty i wędrówki wokół jeziora, i zdobywanie szczytów, na czytanie, wyjścia na koncerty, wystawy... Chciałabym długo być aktywna i bez końca uczestniczyć w życiu kulturalnym miasta. Na pewno zapiszę się do Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Uważam, że w życiu należy robić to, do czego ma się zamiłowanie, nic na siłę, a poza tym należy umiejętnie rozwijać posiadane talenty, spełniać marzenia. Ludzie, którzy nie odnaleźli swojej drogi życiowej, bez pasji, zainteresowań, przyjaciół są nudni i zawsze pesymistycznie nastawieni do innych. Myślę, że emerytura to dobry czas na spełnianie swoich marzeń! — podkreśla.
Obrazek w tresci

Marzenia na wyciągnięcie ręki
Pani Grażyna śmieje się, że wszystkiego się boi, ale umie przezwyciężać lęki, a upór i często determinacja są jej sprzymierzeńcami. Aktywność ma wpisaną w życiorys i lubi być tam, gdzie coś się dzieje.
— Niedawno spełniło się moje marzenie - byłam z synem na urlopie w Białce Tatrzańskiej — mówi pani Grażyna. — Tak jakoś w moim życiu się dzieje, że co sobie pomyślę a się samo realizuje. czasem sobie pomyślę tylko a to do mnie przychodzi... Chciałabym być zdrowa i żeby moi bliscy też byli zdrowi. A marzenia? No cóż teraz marzę o tym, by zobaczyć jak w górach, na łąkach i szczytach kwitną krokusy. Widziałam to tylko raz, kilka lat temu i jestem zauroczona... Ot takie to moje marzenie. I żeby mi się udało po raz piąty już przejść szczycieńską Ekstremalną Drogę Krzyżową. 33 kilometry w ciemnościach, ciszy i skupieniu. Kiedy idę unosi mnie coś duchowego - to dla nie niesamowite przeżycie...

Joanna Karzyńska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5